Imágenes de páginas
PDF
EPUB

Jaśnie Wielmożny Panie!

Hojna pomoc, jakiej J. W. Pan użyczyłeś Towarzystwu Przyjaciół Nauk Poznańskiemu celem wydania niniejszego Kodeksu Dyplomatycznego Wielkopolski, wkłada na nas obowiązek przypisania Ci tego dzieła, które, jak mniemamy, stanie się ważnym dla poszukiwań historycznych przyczynkiem. Pragniemy zarazem wyrazić Ci przez to wdzięczność za liczne Twe przysługi dla nauk i oświaty narodowej, oraz złożyć cześć pamięci Twego ojca, który jako prezes naszego Towarzystwa, wielce się do jego założenia i rozwoju przyłożył, a w którego ślady J. W. Pan tak zaszczytnie wstępujesz, spełniając Jego pamiętne słowa:

,,Wiem, że okurzając z pyłu pomniki stawiane zasługą naszych Ojców, nie zapracuję sobie na literacką sławę, a jeszcze mniej na materyalne korzyści; ale właśnie ta pewność kołysze we mnie, starym szlachcicu polskim, swobodne uczucie, iż daję a nie biorę: składam więc z radością grosz wdowi w skarbnicę Polski, bo to jest i będzie nieśmiertelnym celem miłości i poświęceń wszystkich prawych Jej synów.

Poznań, w Listopadzie 1877 r.

Zarząd Towarzystwa Przyjaciół rauk.

Stanisław Koźmian,

prezes.

Dr. Teofil Matecki,

wice-prezes.

Dr. Władysław Świderski,

redaktor.

Dr. Władysław Łebiński,
podskarbi.

Hieronim Feldmanowski,

konserwator.

PRZEDMOWA.

W niniejszem dziele, przedsięwziętem z polecenia Zarządu Tow. Przyjaciół Nauk Poznańskiego, zamierzyliśmy przedstawić zbiór dokumentów tyczących się Wielkopolski, sięgających do r. 1400, już to dotąd nie ogłoszonych, już też po różnych drukach rozproszonych. A ponieważ Wielkopolska mieści w sobie Metropolę Gnieźnieńską, która była zarazem Metropolą Polski, przeto zdawało nam się rzeczą właściwą, by zbiorem tym objąć także dokumenta odnoszące się do Kościoła Polskiego w ogóle.

Żywimy nadzieję, że obok innych kodeksów już wydanych, dołożymy Wielkopolskim pożądaną cegiełkę do budowy mieszczącej w sobie Źródła do dziejów ojczystych; daléj, że przyczynimy się może do wywołania równie pożądanych kodeksów: Kujawskiego, Łęczyckiego i Sieradzkiego, przez których wydanie ową wielką budowę Źródłopisu dziejowego ujrzelibyśmy ukończoną. Tą myślą powodowani podajemy niniejszem pojęcia, które nam przewodniczyły przy wyborze dokumentów, raz, aby oznaczyć w tej mierze nasze własne stanowisko, powtóre, aby wobec owych oczekiwanych kodeksów, nie dać powodu do różnych wątpliwości, niepotrzebnych powtarzań lub opuszczeń. Otóż najpierw właściwości Wielkopolskie przyznawaliśmy w zbiorze niniejszym dokumentom następującym:

1) tym, w których książęta Wielkopolscy w jakimkolwiek bądź charakterze występują;

2) w których przedmiot dokumentu, jakiejkolwiek bądź natury, jest całkiem lub w części Wielkopolskim;

3) gdzie treść dokumentu, lubo by dwóch poprzednich warunków nie dostawało, jednak rzuca światło na historyą Wielkopolski, i stoi w bliskim do niéj stosunku;

4) dokumentom odnoszącym się do historyi Kościoła Polskiego;

5) dokumentom odnoszącym się do archidyecezyi Gnieźnieńskiej, dyecezyi Poznańskiej i klasztorów Wielkopolskich;

6) w końcu, wszystkim bez wyjątku dokumentom, znajdującym się w archiwach obu Kapituł i klasztorów Wielkopolskich.

Idąc za temi wytycznemi, wcielaliśmy do zbioru niniejszego wszystkie dokumenta, które tylko zdołaliśmy odszukać lub które zdarzyło się gdziekolwiek napotkać, nie czyniąc żadnego wyjątku; a to w przekonaniu, że przez nas opuszczone, już podobno nigdyby się ogłoszenia nie doczekały. Wstrętną była nam bowiem myśl uronienia choćby najdrobniejszego szczegółu z dziejów naszéj przeszłości, i to tém więcéj, że w epoce, którą za cel niniejszéj pracy obraliśmy, źródła ich nie są nazbyt obfite. Nie tajno nam wprawdzie, iż w ten sposób weszła do Kodeksu Wielkopolskiego pewna liczba dokumentów, które w równej lub większej mierze należałyby do kodeksów Ziem innych; jest to jednak nieścisłość, której uniknąć uważamy za rzecz niepodobną. Wybór r. 1400 jako kresu, do którego zbiór niniejszy dochodzi, spowodowany został następującymi względami.

Jeźli w mniemaniu naszem trafną jest metoda, wedle której postępowaliśmy w układzie Kodeksu niniejszego aż po rok 1400, to z drugiej strony sądzimy, że taż sama po téj epoce użyta, nie byłaby już właściwą. Ogrom bowiem materyału od tego czasu tak potężnieje, że same już zewnętrzne względy stawałyby na przeszkodzie dalszemu prostemu, jednolitemu przeprowadzeniu w ten sposób dzieła n. p. aż do r. 1507, który przez nasze powagi naukowe słusznie został za ostatni kres Polskich Kodeksów dyplomatycznych przyjęty. Ani też nie masz do postępowania takiego potrzeby. Posiadamy bowiem w Księgach Ziemskich i innych dawnego Archiwu Grodzkiego obfity materyał, rzucający na stosunki miejscowe, począwszy od ostatniego dziesiątka XIV w. aż do ostatnich czasów, tak jasne światło, że w obec nich dosłownie podawać pojedyńcze dyplomata współczesne, zdawałoby się rzeczą zbyteczną. Występują tam w najstarszych pomiędzy niemi osobistości, któreśmy poznali w kronice Jana z Czarnkowa, a wiele miejsc przypomina, że są one jakoby epilogiem świeżo zakończonego dramatu wojny domowej pomiędzy stronnictwem dworskiem a ogółem szlachty Wielkopolskiej. Mamy też przekonanie, że Księgi te prędzej czy później niezawodnie doczekają się ogłoszenia, a kroki w tym celu rozpoczęte przez Dyrekcyą Archiwów państwowych, która rozporządziła już druk pierwszéj Księgi Ziemskiej powiatu Poznańskiego, zawierającej przeciąg czasu od r. 1386 do r. 1400, dają temu oczekiwaniu pewną podstawę. Odtąd nie chodzi zatem już tyle o powtarzające się mniej więcej szczegóły zapadłych czynności, jak raczej o ich realną treść; streszczenie dokumentów starczy więc już za dosłowne ich podawanie, z wyjątkiem ważniejszych. Jednem słowem uważamy rok 1400 za epokę, od której życzylibyśmy sobie widzieć Kodeks Wielkopolski zastąpiony Regestami, prowadzonemi n. p. w sposób Regestów historyi Czeskiej Erbena i Emlera, t. j. w obszernych streszczeniach mniej ważnych dokumentów, wzbogaconych jednakże dosłownemi ustępami z miejsc wybitniejszych i po

daniem wszystkich świadków, a ze ścisłem oddaniem całych dokumentów ważniejszych. Natomiast i tu chcielibyśmy widzieć uchronionem od zapomnienia wszystko, co tylko się da ocalić, czyli innemi słowy, pragnęlibyśmy, iżby i tu nic nie było opuszczonem.

Żałujemy, że różne okoliczności nie dozwoliły nam w ten lub inny sposób Kodeksu Wielkopolskiego na ten raz doprowadzić do końca; mamy wszakże nadzieję, że sama już ważność XV stulecia dla historyi naszej pobudzi kogoś do dokończenia zaczętego przez nas dzieła.

Co do sposobu samego wydania, trzymaliśmy się ściśle prawideł, które wskazał G. Waitz w rozprawie: Wie soll man Urkunden ediren, drukowanej w: H. v. Sybel's Historische Zeitschrift, vierter Band. Żałujemy tylko, że słabe nasze siły nie dozwoliły nam we wszystkiem dokładnie odpowiedzieć żądaniom, które znakomity mąż ten stawia do wydawców starych dyplomatów. Wskażemy raczej sami słabe miejsca naszej pracy.

Materyał do całego dzieła ułożyliśmy chronologicznie. Każdy dyplomat opatrzyliśmy na czele numerem bieżącym, a pod nim, jako Znamię, podaliśmy kto, kiedy i gdzie go wystawił. Tu zaraz napotkaliśmy pierwsze trudności. Kto zna dawne czy późniejsze kopje starych dokumentów, czy to w kopjaryuszach, czy też w pojedyńczych transsumptach, a często nawet i w drukach, ten wie, z jaką niedokładnością przepisywano tam mianowicie daty i imiona własne osób i miejscowości w nich występujących. Wielokrotnie będąc w posiadaniu oryginału obok jego kopji, spostrzegaliśmy, mianowicie w najstarszych właśnie kopjaryuszach, przy datach zupełną obojętność przepisywacza n. p. co do porządku i liczby liter Rzymskich, któremi w oryginałach zwykle daty wyrażano. Często tam spotykaliśmy, nawet w najlepszych z pomiędzy nich, już przy setkach napisane jedno C za wiele lub za mało; daléj X obok innych liter w mylnem miejscu położone, V zamiast II, lub odwrotnie przepisane, i t. p. Będąc często zmuszonymi w braku oryginału używać kopji, zatrzymywaliśmy wprawdzie mylnie podaną datę w tekscie i w Znamieniu, kładąc obok niéj (sic); dokument sam jednakże umieszczaliśmy pod właściwym jego numerem bieżącym, na właściwem chronologicznem miejscu. Ułatwiała nam to postępowanie obfitość materyału; bo najczęściej już występujący świadkowie wystarczali, aby każdemu dokumentowi, z mylną datą przepisanemu, właściwe miejsce naznaczyć. Tak samo postępowaliśmy z dokumentami wątpliwéj autentyczności; jeden wszakże dokument niewątpliwie sfałszowany, a to Nr. 438, umieściliśmy według własnéj, lubo nie możliwéj jego daty, sądząc, że miejsce jego jest w ogóle obojętnem. W rozwiązaniu dat, może nie odpowiedzieliśmy żądaniu G. Waitza, jeźli ono tak rozumieć wypada, że uczony mąż wymaga, aby lata, a zatem i dnie, zredukować na system dzisiejszego Kalendarza. Tu wyznajemy, że siły nasze nie starczyły. Przy wiadoméj chwiejności średnich wieków w przyjęciu pewnej daty za początek roku, przy rozmaitości i zmienności téj daty w różnych krajach aż do pewnej epoki, nie mniej ze względu na zna

« AnteriorContinuar »