Imágenes de páginas
PDF
EPUB
[blocks in formation]

Zmowili sie czi kuglarze,
Czo tu czitaią herbarze,
A mowily na to pissnie,

Yze to naliezli w pismie,
Yze sie liew kura boi,

Gdi go huirzi dziwi stroi, A iz to ma sprzirodzenia

Lękacz sie tego stworzenia. Patrzaize tu mey zacznosczi,

Czo w tim uroslo zazdrosczi. Wnet sie ich kilka zebralo

Znacz tey burdi bilo malo, Yeden przed drugim ukradaiącz Mnimaly bich ia bil zaiącz, Bi tim slawi nabiwaly,

Yze lwa kurem strassily. A tak o tim rozumiely

Yz tim sila wigracz miely. A iz zacznieissi bicz musi

Kto sie o nierownie kusi, Więcz się na to tak stroily,

Bi na siem posli wiprawily Y od sliachti i dworzanie

A barzo tak czisczie nanie. Ysz sie wtim nieobaczily.

Czo stim uczinicz zaczily." Yakasz to biwa robota,

Gorzei nizli cziągnącz kota, Chociacz to stare blazenstwo

Alie więtssze podobienstwo, Chlopa kotu przesz bloto wliecz, Nisz wowi przed kurem ucziecz. Alie wrzecz sie niezawodzącz,

Ku konczu richlo przichodzącz, Uprzedzil dworak prostaka

Ziemianina onego zewsi nieboraka, Czo też to chczial przechorką biez, Yz lwa strassil tim sie chlubicz. Bowim to stara nowina,

Ma dworak na ziemianina. Acz sie nie bilo pocz kwapicz Liepiei bilo ten czas zapicz Abo pisaną zaigracz,

Niz sie z lewkiem wti sprawi wdacz. Acz ich tu nie chczę mianowacz

1

Aliez ie potim będzie znacz Bo sie sami będą kliepacz

Czi prostaczi, dai im psia macz. Bo ten naiwięczei nabredzil,

Czo skurem wssitki uprzedzil. Bom ia ieszcze bil o glodzie,

Gdi ie ucziek w tim zawodzie, Amniey bi bilo biesiadi,

Bi bil potrfal przesz obiadi. Snadz bich bil spokoiem siedzial A o kurach bich bil niewiedzial,1 Przibiezal dissącz do krati,

Wdzial na sie iakies offnati. Mnie sie chczialo wten czas kęsacz A on począł kurem strzęsacz. A zas tu lewku srom czie terasz Patrzai na ten zadni obrasz. Widząc one sprosne bidlo

Popadlem kura za skrzidlo, Bo bich bil obiema sprostal, Bich bil i samego dostal. Porzezal bich mu bil kabat Boday sie niepadal ofnat.

Tu dopiero gdi obaczil,

Ysz sie wten bląd tak wdacz raczil, Stoy, patrzi, wierczi pięty,

To mass bestią przeklęty. Trzebali wa striessicz kurem Mnimial bi to chodzil sturem. Tu sie nieborak zaplonąl,

Bi więcz wielkiej wodzie tonal; Patrzi iesli kto niewidzi,

Niewie czo rzecz, czo sie wstidzi, Ano sie iest czego wstidzicz,

Bo kazdi będzie tim ssidzicz Y pokutowacz do roka.

Yz marnie zgubil proroka,
Wktorim sie ludzie kochaią,

Po nim slussne czasi znaią.
A to ziskal w tim oblowie,
Ysz go kazdi kurem zowie.
Bo on czo harczowal w bloczie
Y dzis go wolaią koczie.
A będzieli mial panięta
To iscze pewne koczięta.

mss poprawione na A o kura bich bil niedbal..

Tilko jedno wssitko maią,

Ysz sie wstidem zapalaią. A tak dobrze sie rozmisliacz

Na kazdą rzecz, czo masz dzialiacz. Bo kto prętko wczo wskakuie, Rzadko tego niezaluie.

Y mądrzi tak nauczili,
Abismi sie rozmisliali

A rozumu sie radzily

Czobismi potim sprawily.
A tak braczie kotku mily
Zacznieissicz to niz ti bily
Czo sie o lewka kusily

A ze wstidem precz musily Widzącz zes z ssaloną glową, Niewiesz ze lwa krolem zową.

Widzę, wielieś na tim wigral
A ktos czie tak koronowal.
Siedziss w klozie bi ssaloni

A iam wolien na wsse stroni.
Zes kura ziadl tim sie chlubiss,

Uczinicz to i prosti lis. Y iabim sie on pokusil,

Wierz mi ze bim go udusil. Nędznecz to krolestwo twoie,

Snadz lepsse kotastwo moie; Niestrzegą sie mnie nicz ludzie,

Smieią sie lichei obludzie, A przed tobą ucziekaią,

Ysz czie okrutnikiem znaią. Ano to iusz nędzni ziwot

Kto sie wda w taki klopot. A podobien ku obludzie

Kogo sie więcz strzegą ludzie Bo czi nailepssi zisk maią

Czo sie w nich ludzie kochaią A isz sie nicz niewspinaią

A z drugiemi zrownawaią Bo im zuchwalssego znaią.

Tim nan więtssą pieczą maią. Rzadko ma miecz wdzięczne godi, Zewssad nan wissą przigodi, Bo i na dąb pioron biye

A brzostkę iedno descz zmiye, A zawdi im kto zacznieyssi,

Tim ziwot nieprzespiecznieissi.

Bo wssisezi nan pieczą maią,
Chocz zdalieka poglądaią.

KOTH.

Wssitko musi z regestru czinicz,
Iusz swoboda stoi za nicz,
Nasliachetnieissi klenotek;

Straczil to lwik czo ma kotek.
Bo twoie krolowanie

Siedziecz w tei klozie moy panie, A wssisczi o tobie radzą,

Choczacz i iescz dosicz dadzą
Bis nie ucziekl, a kto czie miya
Mowicz tocz sspetna bestia.
Abowim zstich oczu iego
Niepatrzi nicz dobrego;
A wierz mi isz kazda srogoscz
Kazdemu winidzie na zloscz.
A tak lewku namileissi,

Chocziam ia niepoczessnieissi,
Alie bim stobą niemienial,

Chocziabis mi wiele przidal. Y ti obaczisz po sskodzie,

Yz lepssa nocha w swobodzie,
Nizli wielki kosst wniewoly;

O tim misliącz glowa boly.
Bo tim zacznim wssitko wadzi
Czo ludzie miewaią radzi,
A wssitko im nieprzistoy

Czo iedno dobrą misl stroy.
Musi kazdi czas uwazicz

Iako w ktori ma czo czinicz.
A tak iusz czie tak stim zegnam,
Ia przi swobodzie zostawam,
A ti iusz tak panie braczie

Racz krolowacz tu w tey kraczie.

Non bene pro toto libertas libertas venditur auro.

Humanizm i Reformacja.

18

B) Krótka Rozprawa1.

(1543)

Krotka rozprawa miedzy trzemi osobámi, Panem, Woytem,
á Plebanem. Ktorzy y swe y innich ludzi przygody wy-
cżytáią A takież y zbytki y pożytki dzisieyssego swiátá.
W Krakowie przez Máćieiá Szarffenberká. Latá. 1543.
(Tekst według wydania Zawilińskiego, w wielu miejscach poprawiony) 2.
AMBROŻY KORCZBOK ROŻEK KU DOBRYM TOWARZYSZOM.
Towarzyszu, posłysz, nie maszli co czynić,
Postój mało, nie wadzić to przeczcić;
Acz są rzeczy niepoważne prawie,
Podziwuj sie też prostej ludzkiej sprawie.
Rozmawia tu z sobą trojaki stan:

Pan, wójt prosty, trzeci z nimi pleban,
Wyczytając przypadłe przygody,

Skąd przychodzą ludziom zysk i szkody.
Bo snadź człowiek z przyrodzenia każdy
Najwięcej się o to stara zawżdy,
Aby wiedział, co sie w ludzioch dzieje:
Więc jedno chwali, z drugiego sie śmieje.
Bo gdzie mądry przydzie w proste rzeczy,
Co lepszego snadnie ma na pieczy.
A snadź na tym więcej mistrza poznać,
Który umie z miedzi złoto kować,
Takież z prostych rzeczy wżdy co obrać,
Coby sie wżdy przygodziło schować.
A tak i to snadź przeczyść nie wadzi,
Jako głupi niemądremu radzi;
Bo snadź każdy może temu sprostać,
Co złe, ganić, a przy dobrym zostać.
Ja, com słyszał, tom krótko napisał,

Ale ty, cztąc, nie mów: Bodaj wisiał!
Bo więc mówią: iście temu kotki

Darły we łbie, kto pisał ty plotki».
Lecz iż sie ja snadź snadnie wyprawię,
Zwłaszcza gdy tu powiedacze stawię;
Jam pisał, kto chce, niechaj wierzy.

Co ma prozny czynić? Wodę mierzy.

1 Wydał Roman Zawiliński, Bibljoteka Pisarzów Polskich Akad. Umiej., nr. 23, Kraków 1892.

na razie.

Unikat, z którego Zawiliński przedrukował Rozprawę, nie odnalazł się

PAN mówi.

Miły wójcie, cóż sie dzieje,
Aboć sie ten ksiądz z nas śmieje?
Mało śpiewa, wszytko dzwoni,

Msza nie była, jako łoni.
Na naszym dobrym nieszporze
Już więc tam swą każdy porze:
Jeden wrzeszczy, drugi śpiewa,

A też jednak rzadko bywa. Jutrzniej, tej nigdy nie słychać,

Miły panie, my prostacy,

A cóż wiemy nieboracy? To mamy za wszytko zdrowie, Co on nam w kazanie powie: Iż, gdy wydam dziesięcinę, Bych był nagorszy, nie zginę; A damli dobrą kolędę,

Że z nogami w niebie będę, Abo gdy w obiad przybieży, A kukla na stole leży, To ją wnet z stołu ogoli, A mnie kęs posypie soli,

A wójtże sie to jął gdakać? Czymżeby tę gębę zatkać? Gzież to dzban piwa dobrego Przegadałby mędrca tego Iście trzeciem nachyleniem,

Podobno musi zasypiać; Odśpiewa ją czasem sowa,

Bo więc księdzu cięży głowa. A wżdy przedsię jednak łają, Chocia mało nauczają. Ano wie Bóg, za tą sprawą Obrócimli się na prawą, Bychmy jedno na lewicy I z księdzem nie byli wszytcy.

WÓJT.

Jakoby mię nogieć napadł!
Mniema, bych już chleba nie jadł.
Potym mie pokropi wodą,

To już z Bogiem idę zgodą. Jednak, niźli sie rozmachnie, Przedsię ta rzecz mieszkiem pach[nie.

Alić przedsię, jako gorze,
Ciągni sie, wójcie, nieboże.
Ja mniemam, gdy wszystko płacę,
Iz się z świętemi pobracę.

PLEBAN.

Byłby tańszy z tym zbawieniem. A jeszczeż ci w tym ksiądz wadzi, Żeć owo na dobre radzi?

Bo nas sam Pan uczył temu:
Chceszli sam brać, daj drugiemu.
A wielkie to upominki

U Boga takie uczynki.
A tyś wszytek świat rozwołał,
Ześ tej dziesięciny kęs dał.
Wszakeś tak słychał o Bodze,

Iż, gdy był tu, na tej drodze,
Potwierdziwszy zakon wszytek
Tu wszem ludziom na pożytek,
Na to stan duchowny sprawił,

By ji przezeń ludziom zjawił, A my, duchowni stanowie, Jesteśmy ku wam posłowie. Tę płacą na was przełożył,

A mało was tym zubożył, Iz z jego hojnego dobra

Słabo wasza ręka szczodra, A nas tym opatrujecie,

Czym z niego obfitujecie. Bo, byś baczył, miły bracie,

Na jakiemci ksiądz warstacie: Musi wszytkiego zaniechać,

Kto sie chce wami opiekać A opuścić dobre mienie,

Latając wasze zbawienie.
Wszak wiesz, że rzemieśnik każdy
Potrzebuje płacej zawżdy.

A to jest święta utrata,
Bo za nie hojna zapłata.

« AnteriorContinuar »